Dzieciństwo w cyfrowym świecie
Cyfrowa piaskownica, czyli czy każde pokolenie ma prawo do swoich rozrywek?
Argument: takie mamy czasy pojawia się w rodzicielskich dyskusjach dość często. Dawniej dzieci spędzały czas na placach zabaw, dziś mają nowe, cyfrowe piaskownice. Taką wizję dzieciństwa przedstawia Jordan Shapiro, amerykański badacz, którego zainteresowania skupiają się wokół tematyki nowych technologii. We wstępie swojej książki „Nowe cyfrowe dzieciństwo. Jak wychowywać dzieci, by radziły sobie w usieciowionym świecie?” pisze: Moje dzieci nie wygłupiają się na podwórku z dzieciakami sąsiadów. Nie kopią w piłkę na pobliskim boisku. Zamiast tego spędzają czas z najbliższymi przyjaciółmi, w bezpiecznej przestrzeni swoich urządzeń, dokazując na wirtualnym placu zabaw.
W dalszej części nie ma sprostowania. Shapiro przekonuje, że rewolucja technologiczna właśnie trwa i zanurzenie dzieci w cyfrowym świecie to nie pieśń przyszłości, lecz nasza teraźniejszość. Stwierdza, że zabawy na trzepaku zastąpiły gry na konsolę, grę w państwa-miasta i monopol aplikacje na smartfony i wirtualni przeciwnicy. Namawia rodziców do wspólnego korzystania z technologii, przedstawia ekrany jako rodzinne centra rozrywki. Chcę jednak myśleć, że mamy jeszcze czas, by zwolnić i zawrócić z tego cyfrowego placu zabaw. Przede wszystkim dlatego, że wiem, jak niebezpieczne mogą być skutki wczesnej i intensywnej ekspozycji na media dla rozwoju dzieci.
SPECJALIŚCI OBSERWUJĄ I... ALARMUJĄ
Specjaliści pracujący z małymi dziećmi – logopedzi, psycholodzy, pedagodzy, terapeuci integracji sensorycznej, zwracają uwagę, że coraz częściej do gabinetów diagnostycznych trafiają maluchy z deficytem uwagi. Cechuje je duża ruchliwość i impulsywność, a trudnościom z kontrolowaniem uwagi towarzyszy opóźniony przebieg rozwoju językowego. Szukając przyczyn wymienionych trudności diagności zbierają informacje na temat czynników ryzyka, warunków środowiskowych oraz dotychczasowego rozwoju dziecka. To ważne, by szukając przyczyn deficytów rozwojowych wiedzieć, jak maluch spędza czas, czy ma chęć i możliwość zabawy swobodnej oraz
z rodzicem, jak wygląda jego dostęp do mediów.
WARTO ZAPAMIĘTAĆ
Z badań przedstawionych przez Fundację Dajemy Dzieciom Siłę wynika, że ponad 40% rocznych i dwu-letnich dzieci korzysta z tabletów lub smartfonów, a niemal 30% z nich używa urządzeń mobilnych codziennie lub prawie codziennie. Zdarzają się rodziny, w których dzieci mają kontakt z wysokimi technologiami od pierwszych tygodni czy miesięcy życia, bo codziennie uczestniczą w medialnych przyzwyczajeniach swoich rodziców.
WARTO ZASTOSOWAĆ
Jednym z pierwszych zaleceń przekazywanych rodzicom dzieci z opóźnionym rozwojem mowy jest usunięcie z otoczenia dziecka wszelkich „rozpraszaczy” lub przynajmniej ich ograniczenie. Mówiąc o „rozpraszaczach”, mamy na myśli nie tylko telewizję, smartfony i tablety, ale także zabawki interaktywne. W wielu przypadkach w krótkim czasie daje się obserwować zmianę funkcjonowania dziecka, wzrost zainteresowania otoczeniem oraz poprawę komunikacji. Kluczem do wspólnego sukcesu jest zrozumienie, dlaczego temat dostępu do ekranów jest dla specjalistów tak ważny i przekazanie tej wiedzy rodzicom oraz opiekunom małych dzieci. Co już wiemy?
Dotychczas ukazało się wiele publikacji na omawiany temat. Jedne stanowczo nawołują do ograniczania kontaktu dzieci z wysokimi technologiami, inne, jak ta wspomniana na początku, zachęcają do zanurzenia się w cyfrowym świecie. Cyfrowe media są winne temu, że rzadziej używamy mózgu, w związku z czym słabnie nasz potencjał umysłowy. Te słowa Manfreda Spitzera sygnalizują, w czym tkwi źródło problemu. Cyfrowe media przetwarzamy powierzchownie. Często jedynie rzucamy wzrokiem na teksty, przeglądamy, oglądamy grafiki, kopiujemy, wklejamy. Ekonomizacja produkowanych treści musi wpływać na ich odbiór. Dodatkowo samo uczenie się wymaga pracy umysłowej – prze-
analizowania danych, wykonania na nich pewnych operacji, sprawdzenia zmian.
Czego się uczymy, gdy większość z tych rzeczy robią za nas aplikacje? Popularny ostatnio żart: „Bardziej niż sprawdzania historii przeglądarki wstydzę się historii kalkulatora” wydaje się być tego potwierdzeniem. Także wielozadaniowość, a właściwie stałe rozproszenie uwagi skutkuje powierzchownym i mniej efektywnym przetwarzaniem informacji. W przypadku dzieci sprawa komplikuje się jeszcze bardziej. Spitzer przytacza badania, których wnioski możemy przedstawić następująco: częsty i wczesny kontakt dzieci z mediami wizualnymi (głównie bajkami i teledyskami) koreluje ze spowolnionym lub ograniczonym rozwojem języka i procesów myślowych, a więc wpływa niekorzystnie na „całokształt bibliografii edukacyjnej”.
Autor „Cyfrowej demencji” zwraca uwagę na neurobiologiczne aspekty rozwoju małego człowieka. Mózg rozwija się, gdy doświadcza. Zbiera informacje ze zmysłów, analizuje je, a następnie tworzy sieć połączeń neuronalnych. Na początku przetwarza proste zależności, z czasem uczy się złożonych struktur. Rozwój poszczególnych umiejętności przypomina wrzucanie biegów podczas jazdy samochodem. Zaczynamy od „jedynki” i stopniowo, wraz z nabieraniem prędkości wchodzimy na wyższe biegi. Tak jest na przykład z rozwojem języka. Maluch głuży, gaworzy, potem wypowiada pierwsze, proste wyrazy. Nie zacznie mówić zdaniami bez opanowania umiejętności wypowiadania pojedynczych słów. Rozbudowa struktury mózgu to długotrwały proces, wrażliwy na zakłócenia. Młody mózg szczególnie preferuje ruch, czynności manualne, fizyczne doświadczanie. Wczesne kontakty z mediami skutkują zmniejszoną ilością i jakością komunikacji z dorosłymi użytkownikami języka. Dlaczego? Wystarczy odpowiedzieć sobie na pytanie: dlaczego dorośli zaczynają udostępniać media dzieciom? Zazwyczaj dlatego, że potrzebują chwili „dla siebie”. Gdy dziecko ogląda bajkę, wtedy rodzice mogą zająć się własnymi sprawami, domowymi zaległościami, czy choćby wypić w spokoju kawę. I nie byłoby w tym nic złego, gdyby nie fakt, że takie dylematy mają szczególnie rodzice najmłodszych dzieci, które nie potrafią jeszcze na dłużej skupić uwagi czy zorganizować sobie zabawy. Dla tych dzieci czas spędzony przed telewizorem czy tabletem nie niesie, według dotychczasowych doniesień, żadnych walorów edukacyjnych.
WARTO ZAPAMIĘTAĆ
Wśród polskich logopedów szczególnie znane są badania prowadzone na krakowskim Uniwersytecie Pedagogicznym w Katedrze Logopedii i Zburzeń Rozwoju pod kierownictwem prof. Jagody Cieszyńskiej. U dzieci od 1. do 3. roku życia, które miały kontakt z mediami wizualnymi trwający od 30 minut do 2 godzin dziennie, obserwuje się pewne wspólne zachowania, które nazwać można deficytami w rozwoju językowym, społecznym i emocjonalnym.
Deficyty te to przede wszystkim opóźniony rozwój mowy oraz trudności w spontanicznym nabywaniu podstawowych umiejętności komunikacyjnych takich jak:
• uwspólnianie pola uwagi (czyli kierowaniu uwagi
dorosłego na przedmiot lub zdarzenie),
• naśladownictwo,
• zabawa symboliczna,
• reakcja na imię,
• używanie gestów, w tym gestu wskazywania.
Często obserwuje się także deficyty w skupieniu i kontrolowaniu uwagi, nadruchliwość oraz brak respektowania reguł społecznych7. Choć obraz ten może odpowiadać charakterystyce dziecka z całościowymi zaburzeniami rozwoju, to często okazuje się, że „cyfrowa dieta”, obejmująca nie tylko rezygnację z mediów wizualnych, ale także innych, codziennych rozpraszaczy, w krótkim czasie przynosi znaczącą poprawę funkcjonowania. Oprócz narażenia na wystąpienie trudności rozwojowych wczesna i intensywna ekspozycja na media może wpływać na występowanie wad postawy, a także osłabienie mięśni głębokich, biorących udział w kontroli ułożenia ciała. Okuliści zwracają uwagę na tzw. syndrom widzenia komputerowego, który obejmuje między innymi zaburzenia konwergencji i akomodacji oczu, ból, uczucie piasku pod powiekami, a także tzw. objawy pozaoczne np. ból głowy lub mięśni karku.
Czy interaktywne = edukacyjne?
Nowoczesne zabawki są tak bardzo atrakcyjne dla współczesnych dzieci, bo zaprojektowano je z uwzględnieniem innych dróg interakcji ze światem, innego sposobu myślenia, innego sposobu życia, uczenia się i kochania. Tym samym zabawki te przygotowują nowe pokolenie na życie w usieciowionym świecie9. Naprawdę chciałabym, by twórcom interaktywnych zabawek przyświecały tak szczytne cele. Trudno jednak oprzeć się wrażeniu, że walory edukacyjne zostały zastąpione przez dobry marketing, a zasada im więcej kolorów, im głośniej, tym lepiej to główne założenie ich pomysłodawców. Przytoczę, za Alicją Kost (prowadzącą blog Mataja), wyniki badań z 2015 roku na temat związku typów zabawek na ilość i jakość zachowań komunikacyjnych między rodzicami a niemowlętami.W eksperymencie wzięło udział 26 par: rodziców oraz dzieci w wieku od 10 do 16 miesięcy. Obserwacja odbywała się w znanym dzieciom środowisku – w ich domach. Rodzice zostali wyposażeni w zestawy zabawek i dyktafon, który miał rejestrować piętnastominutowe sesje zabaw. Dobór zabawek nie był przypadkowy. Przede wszystkim skupiono się na trzech kategoriach semantycznych – nazwach zwierząt, kolorach i kształtach.
Do każdej pary trafiło:
• kilka zabawek elektronicznych (laptop, telefon,
grająca farma),
• tzw. tradycyjnych (drewniana układanka ze zwierzętami, sorter kształtów oraz zestaw kolorowych gumowych klocków ze zdjęciami zwierząt),
• 5 książek dla dzieci o tej samej tematyce.
Analiza zgromadzonych podczas badania materiałów dostarcza następujących wniosków:
• w czasie zabaw zabawkami elektronicznymi rodzice używali mniejszej liczby słów, rzadziej odpowiadali na komunikaty dzieci i używali słownictwa związanego z daną kategorią znaczeniową;
• ogólna liczba dialogów i wymian między rodzicem a dzieckiem oraz wokalizacji dzieci była przy tej grupie zabawek najmniejsza;
• można powiedzieć, że rodzic ustąpił grającym zabawkom, by te przejęły rolę nauczyciela. Dotychczas nie ma jednak dowodów lub choćby przypuszczeń, by dzieci mogły uczyć się języka od zabawek, na co zwracają uwagę autorzy badania;
• największą liczbę oraz najlepszą jakość interakcji (zaangażowanie, różnorodność słownictwa), co pewnie nikogo nie zdziwi, zanotowano przy okazji czytania książek;
• także zabawa z wykorzystaniem tradycyjnych zabawek skutkowała licznymi interakcjami językowymi.
Autorzy badania rekomendują rezygnację z zakupu zabawek elektronicznych i wykorzystanie ich tańszych konkurentów do stymulowania rozwoju mowy i języka dzieci.
Media a dzieci do 5. r.ż.
Nie ma jednoznacznych polskich zaleceń dotyczących korzystania z mediów przez dzieci. Polskie Towarzystwo Pediatryczne do tej pory nie opublikowało stanowiska lub choćby zaleceń w tej sprawie. W związku z tym powołujemy się głównie na rekomendacje Światowej Organizacji Zdrowia i pediatrów zza oceanu. W opublikowanym w październiku 2016 roku artykule „Media and Young Minds” Amerykańska Akademia Pediatryczna (AAP) podała wytyczne dotyczące korzystania z mediów przez dzieci do 5. roku życia.
1. Dzieci młodsze niż 18 miesięcy AAP wyróżniła kilka kategorii wiekowych, dla których rekomenduje określony czas oraz sposób korzystania z mediów. I tak dla dzieci młodszych niż 18 miesięcy proponuje tzw. politykę zerowej ekspozycji na nowoczesne technologie. Jedynym wyjątkiem jest uczestniczenie w rozmowach wideo za pomocą internetowych komunikatorów, co wydaje się być szczególnie ważne w przypadku braku bliskiego kontaktu z rodziną, nie tylko w czasach pandemii. Przypomnę jeszcze raz: maluchom w tym wieku media nie są potrzebne – zasada im mniej, tym lepiej wydaje się tu najlepszą do zastosowania. W rozwoju dzieci to czas doskonalenia sprawności motorycznych, społecznych i językowych. Przebieg rozwoju dziecka można porównać do poruszających się kół zębatych. Rozwój motoryczny, poznawczy, emocjonalno-społeczny i językowy muszą „iść razem”. Zakłócenia jednej sfery powodują zaburzenie całej harmonii rozwojowej.
Odkrywanie świata przez ruch, stymulowanie zmysłów i małej motoryki oraz zabawa kierowana przez dorosłego to zalecenia, jakie aktualnie przekazujemy rodzicom. Repertuar środków wyrażania potrzeb staje się w okolicach 18. miesiąca życia coraz większy. Warto ten potencjał wykorzystywać w codziennych interakcjach i modelować sytuacje komunikacyjne, by stały się narzędziem do pobudzania rozwoju dziecka.
2. Dzieci w wieku od 18. do 24. miesięcy
Kolejną grupą są dzieci w wieku od 18. do 24. miesiąca życia. Dla nich AAP proponuje dalsze ograniczenie korzystania z wysokich technologii. Dopuszczalne jest zapoznawanie dzieci z mediami, jednak należy
pamiętać, że mają to być kontakty pod ścisłym nadzorem rodziców, ograniczone czasowo, choć niestety nie podano w tym przypadku konkretnych wytycznych. Wiadomo jednak (na podstawie zaleceń dla kolejnych grup wiekowych), że będzie to mniej niż godzina dziennie przed ekranami. Równie istotne
co czas trwania jest towarzyszenie rodzica dziecku oglądającemu cyfrowe treści.
WARTO ZASTOSOWAĆ
Rodzic ma być przewodnikiem czuwającym nad treściami, które poznaje dziecko. Ma wyjaśniać to, co dzieje się na ekranie i organizować aktywności, które w odniesieniu do oglądanych treści mogą poszerzać wiedzę. I choć jest to pierwszy okres, w którym AAP dopuszcza wprowadzanie mediów, należy pamiętać, że nie jest to obowiązek, a jedynie możliwość.
3. Dzieci między 2. a 5. rokiem życia
Między drugim a w piątym rokiem życia dopuszczalna dzienna ekspozycja na media to jedna godzina dziennie. Także w tej grupie wiekowej najważniejszą kwestią jest dobór odpowiednich treści przez rodziców lub opiekunów oraz towarzyszenie. Warto, by rodzic czuwał nad tym, co dziecko widziało
na ekranie i odnosił oglądane przez malucha wydarzenia do tego, co dzieje się w rzeczywistości.
To jednak nie wszystko. Dzięki zaangażowaniu fundacji, działalności specjalistów w sieci (między innymi psychologów – tu warto wspomnieć o Magdalenie Komście i jej blogu: Wymagające.pl) wiemy, że możemy uzupełnić te zalecenia o kilka dodatkowych punków. Pomocna w formułowaniu zaleceń może być też wydana w 2018 roku pod patronatem Ministerstwa Zdrowia
i Krajowego Biura Przeciwdziałania Narkomanii publikacja „Nowoczesne technologie a nasze dzieci. Poradnik dla rodziców” autorstwa dr Kimberly S. Young.Uniwersalne zalecenia dotyczą w dużym zakresie sytuacji, w których niezależnie od wieku należy rezygnować z korzystania z mediów elektronicznych.
WARTO ZASTOSOWAĆ
Bardzo ważne jest niełączenie czasu spędzonego przed ekranem ze spożywaniem posiłków. Korzystanie z mediów podczas jedzenia wiąże się z istotnym statystycznie wzrostem BMI i może przyczynić się do nadmierne-
go przybierania na wadze. Niestety telewizja, smartfon, tablet zajmują uwagę dziecka, które nie odbiera sygnałów wysyłanych przez ciało i nie czuje, że jest najedzone. Zdarza się, że rodzice celowo odwracają uwagę dzieci od jedzenia. To częsta strategia w przypadku dzieci z trudnościami z jedzeniem. I choć zazwyczaj jest skuteczna, bo posiłek udaje się dokończyć, to w perspektywie długoterminowej lepiej poszukać przyczyn problemów, korzystając z pomocy specjalisty.
Dodatkowym problemem są także reklamy, o których napiszę w dalszej części.
Analogicznie nie powinno się prowadzić treningu czystości w towarzystwie medialnego szumu. Długie przebywanie dzieci na nocniku ze smartfonem w ręku nie sprzyja nabywaniu umiejętności świadomego wypróżniania i rozpoznawaniu sygnałów płynących z ciała. Psycholodzy zwracają także uwagę, by dostęp do mediów nie był wykorzystywany do kontroli zachowania, jako kara lub nagroda. W jednym z kanadyjskich badań udowodniono, że wykorzystywanie elektroniki jako nagrody za pożądane zachowania oraz zakaz korzystania z niej jako kary jest skorelowane z dłuższym czasem spędzanym przed ekranem przez dzieci. Ważne jest także, by media nie stały się jedynym sposobem na uspokojenie malucha. Trudne emocje po prostu towarzyszą rozwojowi, a ich spektakularne wyrażanie zdarza się
większości dzieci. W codziennych sytuacjach warto szukać różnych strategii wyciszenia, zaś kierowanie uwagi na media zostawić na sytuacje trudne, np. zabiegi medyczne. Kolejne uwagi dotyczą treści i formy bajek i programów, które ogląda dziecko. Jako dorośli jesteśmy w stanie ocenić, czy tempo montażu, grafika, kolorystyka nie są „męczące”. Myślę, że spora część dorosłych sama doświadczyła przebodźcowania, np. filmem akcji. Jak pisze wspomniana wcześniej A. Kost to „nuda, cisza i brak akcji są wskazane dla małych dzieci”. Cóż, niektóre maluchy z niskim progiem pobudzenia zmęczyć może nawet starsza bajka, o wolnym tempie akcji i animacji, np. „Reksio” czy „Krecik”. Z kolei obejrzenie na dobranoc dynamicznego „Psiego Patrolu” może zakończyć się bezsenną nocą. Intuicyjnie wiemy też, że nie są dobrym wyborem bajki ukazujące zachowania przemocowe – zarówno te związane z przemocą fizyczną, jak i (co może mniej oczywiste) z przemocą psychiczną np. wyśmiewaniem czy poniżaniem. Od razu przychodzą mi do głowy przynajmniej dwie popularne bajki, w których to dzieci poniżają rodziców ze względu na wygląd, hobby czy sposoby spędzania wolnego czasu. Warto szukać w bajkach treści edukacyjnych, promujących dobre postawy, pozytywnych, realnych bohaterów i poznać je, zanim pokażemy dzieciom.
WARTO ZASTOSOWAĆ
Przydatna może okazać się strona Common Sense Media amerykańskiej organizacji non-profit, badającej wpływ nowych technologii na dzieci i młodzież (www.commonsensemedia.org). Znajdziemy tam recenzje wielu popularnych bajek opatrzone krótkim opisem, recenzjami rodziców i oceną tego, jakich treści możemy się spodziewać. Dowiemy się także, czy mają one walor edukacyjny oraz czy niosą pozytywny przekaz. Myślę, że to wartościowe narzędzie, które warto promować wśród rodziców i specjalistów. Innym ważnym zaleceniem jest rezygnacja z korzystania z wysokich technologii przynajmniej godzinę przed snem. Niebieskie światło, które emitują ekrany pobudza receptory siatkówki oka, a w efekcie hamuje wydzielanie melatoniny – hormonu regulującego nasz biologiczny zegar. Długie zasypianie, częste wybudzanie i ogólne pogorszenie jakości snu to potencjalne skutki wieczornego przywiązania do ekranów. Podobnie negatywny wpływ na sen ma działanie mediów w tzw. tle. Dodatkowo towarzyszący dziecku szum zmniejsza zdolność koncentracji, organizacji i kontrolowania przebiegu zabawy, a także ogranicza ilość komunikatów wymienianych między dorosłymi a dziećmi. I jeszcze jedna, ważna rada: obserwacja dziecka to najlepsze narzędzie do racjonalnego korzystania z wysokich technologii. Gdy maluch podskakuje bombardowany szybko zmieniającymi się obrazami, jest w ciągłym ruchu, ma trudności ze skupieniem uwagi na zabawie, emocjonalnie reaguje na oglądane treści, to może warto na jakiś czas zrobić „medialny detoks”.
Opracowano na podst. źródeł internetowych
Bogumiła Pawłowska